poniedziałek, 2 listopada 2015

Chapter 8: Elliot

7 dni później
Czekałam na lotnisku cała zdenerwowana. Elliot miał być za niecałe 10 minut, a ja stałam obgryzając moje świeżo pomalowane paznokcie. Rozejrzałam się wokoło, widząc Luke’a palącego nazewnątrz. Tak, ten palant przyjechał tu ze mną, ale strasznie go to zdenerwowało. Wypalił już chyba trzeciego papierosa. Jego przyjaciele zostali w domu, bo musieli coś załatwić. Widząc Luke’a przez szybę uśmiechnęłam się, na co odpowiedział tylko znudzonym spojrzeniem. Cokolwiek. 
Chwilę potem dołączył do mnie kładąc rękę na moim biodrze. Próbowałam zdejmować ją kilka razy, ale Luke kładł ją w tym samym miejscu i nie chciał odpuścić. Właściwie nie wiem czemu tak reagował. W ciągu tego tygodnia spotkaliśmy się tylko trzy razy, w tym dwa razy w jego domu oglądając filmy. Ashton i Calum byli bardzo mili, Calum aż za bardzo, a Michael nadal nienawidził mojego towarzystwa. Nie wiem dlaczego. Było mi trochę przykro z tego powodu, ale po ostatniej kłótni, która była spowodowana mną nie chciałam już tam wracać. Lepiej było jak będę spotykać się tylko z Luke’iem. 
Poza tym odwiedziłam parę razy tą naszą sąsiadkę - Dinę. Była niesamowicie piękna i miała azjatyckie korzenie. Z tego, co mi powiedziała, miała 19 lat i grała na gitarze. Umówiłyśmy się, że musimy coś razem zagrać, skoro ja gram na fortepianie.  W następny weekend miałyśmy wyjść na zakupy, na co bardzo się ucieszyła. 
-Nie musisz. - powiedziałam. -Jestem bezpieczna. 
-Wolę mieć cię przy sobie. 
-Masz mnie przy sobie. Dosłownie. - zmarszczyłam brwi i wlepiłam wzrok w drzwi sektora do przylotów. W końcu zobaczyłam uśmiechniętą twarz Elliota idącą w moją stronę. Podbiegłam do niego rzucając mu się na szyję. Przytulił mnie mocno wtulając głowę w moje włosy.
-Tęskniłem. - szepnął.
-Ja też. - oderwałam się od niego i za rękę zaprowadziłam do Luke’a. -A to jest Luke. Mój...
-Bliski przyjaciel. - przerwał mi Luke wystawiając rękę na powitanie. Elliot uścisnął ją z uśmiechem, ale widziałam, że nie podobało mu się to. Może w końcu będzie o mnie zazdrosny. 
-Miło mi. Elliot. 
Skierowaliśmy się do samochodu Luke’a. Elliot włożył walizkę do bagażnika, a sam usiadł na tylnym siedzeniu, ja zdecydowałam się na przednie, z racji tego, że było to moje ulubione miejsce w jego samochodzie. 
-Zmęczony? - zapytałam. Luke ruszył gwałtownie i zaklął pod nosem, ale potem uspokoił się i mruknął krótkie ‘przepraszam’. Elliot spojrzał z podniesionymi brwiami.
-Niekoniecznie. Właściwie mam dla ciebie niespodziankę. 
-Naprawdę? 
-Tak. Blake przylatuje za dwa dni. 
-Super! Tak dawno jej nie widziałam! 
-Kim jest Blake? - wtrącił się Luke.
-To moja najlepsza przyjaciółka z Louisville. Poznasz ją. Jest bardzo miła. Myślę, że nawet pasowalibyście do siebie. - powiedziałam z nutką rozbawienia w głosie i trochę tego żałowałam. Nie chciałam widzieć Luke’a z Blake. Nie chciałam widzieć Luke’a z kimkolwiek, tak naprawdę. 
-Ta. Na pewno. - wzruszył ramionami i przez dalszą drogę nikt z nas się nie odzywał. 
Gdy dojechaliśmy pod dom mojej cioci, pożegnałam się z Luke’iem i weszłam do środka. Ciocia czekała na nas z obiadem i powitała Elliota. Wyglądała na szczęśliwą i puściła mi oczko. A potem rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, szczególnie ciocia i Elliot. Ja myślałam o Luke’u i otaczającej moje ciało ręce. Czułam się wtedy bardzo komfortowo i bezpiecznie. I wydawało się jakby jego ręka była specjalnie wykreowana do trzymania mnie. Ale może nie...Może to tylko moja wyobraźnia...

***

Położyłam się na łóżku podpierając głowę dłońmi i wpatrywałam się w okno przede mną. Zimne krople deszczu spadały, jedna po drugiej. Czasami wydawało mi się, że każda kropla to jedno ludzkie życie na Ziemi. Spadają, tak jak ludzie, gdy spotykają trudny w ich życiu moment, jednak z czasem, przy pomocy słońca, malutkiego światła i ciepła unoszą się do góry jako para wodna, i tak tworzą zataczające się koło. 
Poczułam lekki dotyk ręki Elliota na moich plecach.
-Vienna? - spytał cicho sprawdzając czy śpię.
-Mhm?
-Dobrze się czujesz? Jakoś tak szybko odeszłaś od stołu. Wszystko w porządku?
-Dlaczego cały czas mnie o to pytasz? - usiadłam gwałtownie i spojrzałam na jego twarz. Była pogodna i ciepła. Zupełnie inna, niż twarz Luke’a. 
-Martwię się o ciebie. - powiedział ze spuszczoną głową.
-A mnie wydaje się, że nie mamy o niczym innym rozmawiać, tylko o tym jak się czuję, czy tęsknię, czy cię kocham, czy ci ufam. 
-O czym więc chcesz rozmawiać?
-Naprawdę nie masz mi o czym opowiedzieć? Nie widzieliśmy się przez całe dwa miesiące. Sądzę, że dużo rzeczy wydarzyło się przez ten czas. 
-Skoro nie chcesz słuchać jak przez dwa miesiące za tobą tęskniłem, to nie mam o czym rozmawiać. 
-Elliot, nie rób ze mnie głupiej. Nawet nie napisałeś SMSa. - wpatrywałam mu się w oczy. Były takie nieobecne. Przyszło mi do głowy tysiąc myśli, które prawie złamały mi serce. 
-Zrozum, że moi rodzice również nie byli zadowoleni z naszego związku. - złapał mnie za rękę. -Spotykałem się z wieloma osobami i uczyłem na maturę, którą zdałem świetnie. - jego oczy zabłyszczały, a kąciki ust drgnęły. 
-Dostałeś się na uniwersytet... - powiedziałam domyślając się. -Dobrze zdałeś SAT-y, teraz maturę, byłeś najlepszym studentem. - przytaknął. -Harvard? - krzyknęłam uradowana. Pokręcił głową. 
-Niestety nie. Duke. 
-O mój Boże, Elliot! To wspaniale! Ja-ja nie wiem co powiedzieć. Cieszę się! - uśmiechnął się. -Marzyłeś o tym! 
-Tak. - odpowiedział krótko. Zapanowała cisza. Czy naprawdę nie mieliśmy o czym rozmawiać? Czy naprawdę nie cieszył się, że dostał się do jednego z najlepszych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych?
Popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się słabo. Zrobiłam to samo i zaczęłam bawić się palcami.
-Nic więcej nie powiesz? 
-Będziemy daleko od siebie. - szepnął. Kurde, racja. Nawet o tym nie pomyślałam. -A ja chciałbym, żebyś była w moim życiu.
-Przecież mam samochod, są samoloty. Mogę cię odwiedzać. 
-Ale to nie to samo. 
I dopiero teraz zrozumiałam. On chciał ze mną zerwać. Przyleciał tu tylko dlatego, aby ze mną zerwać. Zapewne nie chciał tego robić przez telefon, ponieważ słyszał wiele razy jak mu wspominałam, że telefoniczne zerwania są przeznaczone tylko dla bogatych dupków i wielkich bad boy’ów. 
-Rozumiem. - wstałam z łóżka i założyłam buty na nogi. 
-Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany. 
-Idę się przejść.
-Poczekaj na mnie. Przebiorę się tylko.
-Nie. - powiedziałam ostro. -Chcę być sama. -podeszłam do drzwi i przekręciłam klamkę. 
-Vienna, ja...
-To nieważne. - trzasnęłam drzwiami i zbiegłam po schodach. Ciocia krzyczała coś do mnie, ale nawet nie próbowałam usłyszeć. Wyszłam trzymając klucze w dłoni, portfel i telefon w kieszeni. Założyłam kaptur na głowę i schowałam włosy do środka, tak, by nie zmoczyły się. Właściwie to miałam to wszystko w dupie. Chciałam schować się w dziurę w chodniku by uniknąć tego momentu. Elliot chciał mi rozerwać serce na milion kawałków. Chciał, ale nie miał odwagi... Zostawiał sobie tylko jedno wyjście. Ale dlaczego teraz? Do rozpoczęcia roku szkolnego zostały jeszcze cztery miesiące. Mógł poczekać...
Weszłam do pobliskiego sklepu prosząc o paczkę papierosów i zapalniczkę. Sprzedawca spojrzał na mnie dziwnie, ale nie sprzeciwiał się. Zapłaciłam mu i wyszłam zapalając jeden z paczki. Marlboro Gold Touch, tak? Zobaczymy, czy są takie dobre. Mocno zaciągnęłam się, wciągając śmiercionośny tytoń do płuc i nareszcie odetchnęłam. Poczułam się dobrze: mniej zestresowana i bardziej wyluzowana. Zrobiłam to jeszcze cztery razy, gdy zobaczyłam zakapturzoną postać ubraną na czarno.
-Luke? - zapytałam, na co chłopak odwrócił się w moją stronę. Przystanął wpatrując się we mnie i podniósł brwi. 
-Co ty tu robisz?
-Stoję, jak widać. - zdeptałam papierosa butem i nachuchałam na moje dłonie czując, że powoli zamarzają.
-Od kiedy ty palisz? - wzruszyłam ramionami. -Coś się stało, nie? 
-Być może. Nie wiem. - szepnęłam. Luke stanął koło mnie znajdując się pod daszkiem sklepiku. Zdjął swój i mój kaptur uwalniając rude, długie loki. 
-Ej, wiesz, że jak chodzi o Elliota, to jest chujem. - tym razem to on wyciągnął paczkę fajek i zapalił.
-Tak, słyszałam. Ale nie znasz go. Nie wiesz, co dla mnie zrobił. 
-A więc co on takiego zrobił? Ostro cię przeleciał? Uratował z wypadku samochodowego?- jego przenikliwy wzrok palił mnie w twarz. Czułam się głupio i smutno. 
-Był, kiedy tego potrzebowałam. 
-Każdy chuj to potrafi. - zaśmiał się cicho. Wyrzucił peta. A ja czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Potem zaczęłam szlochać, wycierając łzy rękawami bluzy. Luke podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. 
-Ej, przepraszam, mała. Nie chciałem. 
Wybuchłam jeszcze większym płaczem, wtulając się w Luke’a, na co on odpowiedział jeszcze większym uściskiem. Wziął moją twarz w swoje ręce i zaczął wycierać każdą pojedynczą łzę. Przestałam widząc skupienie na jego twarzy, gdy to robi. 
-No już. Przestań. - pokiwałam głową. -Wyglądasz strasznie, gdy się mażesz. -zaśmiałam się na jego słowa i wtuliłam w niego ponownie. Pachniał jak papierosy. 
-Dziękuję. - szepnęłam.
-Zawsze do usług. - złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. 
-Nie za ten twój komplement, idioto. - oboje zaśmialiśmy się. 
-Chyba już ci lepiej... Chodź, odprowadzę cię do domu. 
-Nie, ja nie chcę tam wracać. - stanęłam w miejscu. 
-Powiedziałaś cioci, że wychodzisz? - pokręciłam głową. -To napisz do niej SMSa. Powiedz jej, że zostajesz dziś u mnie. - otworzyłam szeroko oczy. 
-Luke, ja nie powinnam...
-Chuj mnie to obchodzi. - na jego ustach zagościł promienny uśmiech. -Ten twój chłoptaś może myśleć, że się pieprzyliśmy albo że płakałaś w poduszkę. Zobaczysz, czy tak bardzo mu zależy. - przytaknęłam na jego słowa i skierowaliśmy się do jego mieszkania trzymając się za ręce. Mimowolnie się uśmiechnęłam. 
Podobało mi się. Jego nieprzewidywalność. 

***

Staliśmy przed drzwiami trzymając się za ręce. Luke zapomniał kluczy, więc po prostu zadzwonił do drzwi. Twierdził, że ‘na pewno jest ktoś w środku’. Miał rację. Otworzył nam Michael. Najpierw uśmiechnął się, a potem widząc mnie prawie trzasnął drzwiami, gdyby nie stopa Luke’a, która w porę znalazła się między drzwiami, a framugą. 
-Nie odstawiaj kurwa scen. - mruknął Luke. Michael westchnął, otworzył drzwi, a potem odszedł. Blondyn przepuścił mnie, za co podziękowałam i skierowałam się do korytarza. Czułam się bardzo niezręcznie, mimo to, że byłam tu już dość często. Luke poszedł gdzieś w stronę kuchni, zniknął, a ja nie wiedziałam co zrobić. 
-O! Hej Vi! - Calum podszedł do mnie oplatając mi rękę wokół pasa.
-Vi? - podniosłam brew uśmiechając się. 
-No może być też Enna. - zaśmiał się głupio i dopiero teraz zauważyłam, że trzyma w ręce kubek. Z kilku metrów można było wyczuć, alkoholową woń. 
-Dla ciebie ‘Wielka Vienna’, już o tym rozmawialiśmy. - powiedziałam żartobliwie. 
-Och no tak. - Calum ukłonił się nisko wylewając napój na podłogę. -Przepraszam, o pani! - oboje zaśmialiśmy się. Pobiegłam po papier do kuchni, ale w międzyczasie nawet nie zauważyłam Luke’a... Gdzie on jest?! Wróciłam do Caluma pomagając mu wytrzeć plamę. 
-Ty już chyba nie powinieneś pić, huh? - postawił kubek na szafkę i zabrał papier przesiąknięty wodą. 
-Czemu nie? 
-Bo już za dużo wypiłeś... - wzruszył ramionami na moje słowa. -Wiesz gdzie jest Luke? - spytałam nagle. Na twarzy Caluma zobaczyłam tylko łobuzerski uśmiech. 
-Nie. Ale on na pewno cię znajdzie. - poruszył zabawnie brwiami. 
-Jesteś głupi. - westchnęłam. 
-Ej, no nie złość się. Nie wiem, gdzie jest Luke. Często miewa ‘swoje wzruszające momenty’, dlatego wychodzi na parę godzin. Wróci na pewno, nie martw się.
-Gdzie?
-Zapytasz go jak wróci. - jęknęłam niezadowolona. -A i tak w ogóle, to śmierdzi od ciebie papierosami. 
-A od ciebie starymi skarpetami. - Calum popatrzył na mnie chwilę, aż w końcu uśmiechnął się i zaczął mnie gonić. To trwało dobre 15 minut, ponieważ jego kondycja była beznadziejna. Usiadł na kanapie, a ja na fotelu. Nawet poczęstował mnie alkoholem, który chętnie przyjęłam. Oglądaliśmy jakiś horror, a ten głupek zamiast się bać, to śmiał się bez przerwy. W końcu było mi smutno i po kilku szklankach wódki z colą przysunęłam się do Caluma kładąc się na jego kolanach. Były wygodne, ale nie tak wygodne, jak kolana Elliota.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX