sobota, 28 maja 2016

Chapter 11: My cold tears, his warm kiss

Jadłam śniadanie składające się z musli i banana z mlekiem. Tak naprawdę nie chciało mi się jeść, ale ciocia została dzisiaj później żeby mnie poobserwować. Moje oczy nadal piekły. Nawet unikałam patrzenia w lustro, gdyż za każdym razem spotykałam tę samą osobę; zmęczoną, z workami pod oczami i policzkami czerwonymi od tarcia łez. 
Ciocia spoglądała na zegarek przygryzając wargę i nerwowo tupiąc nogą pod stołem. Spojrzałam na nią spode łba wmuszając w siebie kolejną łyżkę chrupiących płatków. 
-Ciociu, nie musisz mnie niańczyć, wiesz o tym, prawda?
-Zjadaj, nie gadaj. 
-Po prostu idź do pracy. Wszystko ze mną w porządku. Wiem, że chcesz się o mnie troszczyć, ale ja nie potrzebuję pomocy. 
Ciocia siedziała zadumana, potem znów spojrzała na zegarek i wstała.
-Jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebować to dzwoń, dobrze? Jestem tu z tobą, możesz na mnie liczyć. 
-Wiem, ciociu. Dziękuję. 
-Wrócę o 8. Jak coś, to zadzwonię albo wyślę ci SMSa. - uśmiechnęła się słabo. Przytaknęłam i odprowadziłam ją aż do drzwi. Zsunęłam się po nich dotykając zimnej podłogi. Odczekałam kilka chwil, aż ciocia wsiądzie do samochodu i gdy tylko usłyszałam warkot odjeżdżającego pojazdu wybuchłam żałosnym płaczem. 
-Jak mogłam mu uwierzyć? Jak mogłam?! JAK?! - krzyczałam sama do siebie. Zaczęłam bić się w czoło, potem w drzwi. Moje dłonie bolały jak cholera, ale to i tak nie różniło się z bólem, który odczuwałam w środku. Miałam ochotę uderzyć kogoś w twarz, może w ścianę. Zapić się tak, że nic nie będę pamiętać. 
Myśląc o tym, podeszłam do wysokiej komody cioci i otworzyłam szklane drzwiczki. Otarłam policzki i oczy z łez by lepiej zobaczyć co działo się przede mną. Wyciągnęłam ostrożnie rękę, tak by nie zbić żadnej z buteleczek; i sięgnęłam po najjaśniejszą. Tak jak myślałam, w ręku trzymałam BOLSa o pojemności 0,7l. Swoją drogą, nie był nawet ruszony. 
Odkręciłam zakrętkę i wzięłam głęboki wdech krztusząc się mocnym zapachem. Jeszcze raz załkałam i upiłam duży łyk myśląc o tym gnoju. 
Podeszłam do blatu i wyciągnęłam szklankę. Wypełniłam całą i odstawiłam butelkę na miejsce. Skuliłam się na kanapie płacząc nieustannie i popijałam łzy alkoholem. Jak mogłam być tak cholernie żałosna? Zastanawiając się nad tym dłużej wypiłam całą szklankę, nawet nie zauważając jak bardzo kręciło mi się w głowie. Byłam w stanie płynnie mówić, myśleć i chodzić, ale czasem musiałam stawać ze względu na moją koordynację ruchową.
Ktoś zapukał do drzwi. Złapałam się za głowę i odgarnęłam małe sterczące włosy z twarzy. Podchodziłam powoli uważając by się nie potknąć. Pukanie nasiliło się, gdyż trochę mi zajęło, żeby znaleźć się koło drzwi. Otworzyłam je, tylko po to by zobaczyć znudzoną twarz Luke'a. Jęknęłam i natychmiastowo zamknęłam drzwi. Już odchodziłam, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi i odgłos ciężkich butów Luke'a. 
-Wow. Wyglądasz gorzej, niż myślałem. - powiedział stojąc za moimi plecami. Odwróciłam się i podniosłam brwi.
-Wynoś się. 
-Nie tak ostro. Przyszedłem tu w dobrej wierze.
-Wpuściłam cię? Nie. Zaprosiłam do środka? Nie. Więc zabieraj się stąd zanim-
-Zanim co? - przybliżył się.
-Zadzwonię na policję. 
-Piłaś. - zauważył. -A jesteś nieletnia. Dzwoń ile chcesz. Ale to nie ja będę w tarapatach, tylko ty. 
Spojrzałam na niego. Miał rację. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Oparłam rękę o kolumnę stojącą koło mnie. Widząc, że coś jest nie tak, Luke podszedł szybko i złapał mnie za ramię.
-Hej, wszystko okay?
-Czy mógłbyś zostawić mnie w spokoju? - podniosłam głowę. Spotkałam jego niebieskie oczy. Dzisiaj były ciepłe, chociaż nie... Kojarzyły mi się z pluchą - roztopionym śniegiem w zimowe dni. Bo były zarazem zimne i ciepłe. -Błagam. Chociaż raz wyjdź stąd i zostaw mnie samą. 
-Żartujesz? Popatrz na siebie. 
-Dzięki. Naprawdę mi lepiej. - parsknęłam i założyłam kosmyk włosów za ucho. 
-Nie ma ci być lepiej. - złapał mnie za rękę i pociągnął do kanapy. Popchnął mnie na nią, a potem usiadł koło mnie. -No, rycz.
Wytrzeszczyłam oczy i podniosłam brwi. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. 
-Co? - dukałam pomiędzy napadami śmiechu. 
-Jezu, płacz. - przewrócił oczami. -Zrób to, co umiesz robić najlepiej. 
-Jesteś chujem. - powiedziałam już zupełnie poważnie. -Wyjdź. 
-Dobra, nie o to mi chodziło. Czytałem jakieś pisemka dla nastolatek, że żeby o nim zapomnieć trzeba się wyryczeć na całego. 
-Słuchaj, naprawdę nie obchodzi mnie, co robisz w swoim wolnym czasie... Zaraz, zaraz... Skąd wiesz, że zerwałam z- wzięłam głęboki oddech. Elliot wspominał coś o Luke'u. Mówił, że rozmawiali. Awanturował się o to, że niby z nim jestem. -Ty wiedziałeś. Wiedziałeś od początku! Przyszedłeś tu przede mną... Dlaczego mi nie powiedziałeś? - wstałam z kanapy i przybliżyłam się do niego. On również wstał łapiąc mnie za rękę. 
-Przecież powiedziałem ci, że Elliot cię okłamuje...
-Ale...ja... Myślałam, że po prostu jesteś zazdrosny albo-
-Przyszedłem tu po tym jak się pokłóciliście. To dlatego nie było mnie tak dlugo. - przerwał mi.
-Zrobiłeś mu coś, tak?! Uderzyłeś go? - złapałam się za głowę.
-Serio? Elliot cię oszukał, a ty martwisz się czy dostał po mordzie? - Luke miał rację. Miałam ochotę schować się pod kołdrą i płakać do końca moich dni. 
-Ja go... Ja go kocham. - łzy stanęły w moich oczach. Usiadłam trzymając ręce na klatce piersiowej. Luke'owi zrzedła mina. Przestał się głupio uśmiechać i splótł nasze dłonie siadając koło mnie. -Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-To nie była moja sprawa. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się ode mnie. Właściwie, to w ogóle nie chciałem, żebyś się dowiadywała. 
-Gdybym wiedziała, byłabym gotowa... Może wiedziałabym co mu powiedzieć, tak, by to on czuł się winny. 
-Ty czujesz się winna? Żartujesz sobie? Przecież ten chuj cię wykorzystał. Okłamywał za twoimi plecami.
-Nie byłam lepsza. Luke, ja się z tobą całowałam, dotykałam w sposób, w który nigdy nie powinnam. Kto wie, jak daleko by to zaszło...
Nastała cisza. Luke zluźnił uścisk swojej dłoni w mojej. Spuścił wzrok patrząc przed siebie. Natychmiastowo wstał przechodząc do kuchni. Zapalił światło i otworzył szafkę wyjmując dwa białe kubki. Włączył czajnik i czekał. Gdy wreszcie woda się zaparzyła, zalał dwie torebki herbaty i podał mi jeden kubek opadając na kanapę. 
Spojrzałam mu w oczy, ale mnie unikał. 
-Luke, czy ty... Czy ty... Coś do mnie czujesz? 
Nagle skierował twarz w moją stronę. Wpatrywał się w moje tęczówki przez dłuższą chwilę napawając się ich kolorem, aż oderwał ode mnie wzrok całkowicie.
-Czy to ważne? 
Położyłam obie dłonie na jego policzkach i przysunęłam się do niego. Po krótkiej chwili wpadłam mu w ramiona łkając głośno. 
-Jestem głupia, Luke. Tak głupia. Jak mogłam tego nie zauważyć? 
Luke przyciągnął mnie do siebie, otaczając ramionami. Przytulił mnie z całej siły. 
-To on jest głupi, że nie potrafił cię kochać tak, jak na to zasługujesz - w pewnym momencie odepchnął mnie od siebie i otarł moje łzy -Vienna, on nie jest tego wart. 
-Mówiłeś tak samo, nawet gdy go nie znałeś...
-A nie miałem racji?
-Miałeś - szepnęłam - miałeś rację... - łzy znów zaczęły napływać do moich oczu.
Zanim się obejrzałam, Luke uciszył mnie słodkim pocałunkiem. Ciepło jego warg natychmiast ogrzało moje policzki, zamieniając krople łez w prawie suche plamy. Oderwał się ode mnie szybciej, niż bym tego chciała i podał mi kubek gorącej herbaty. 
-A teraz czas na jakąś głupią komedię - powiedział, jakby sytuacja przed chwilą nigdy się nie zdarzyła. Stałam tam z kubkiem w ręku, osłupiała, wpatrując się w jego usta. On tylko pomachał do mnie uśmiechnięty, usiadł na kanapie i włączył telewizor. Odwrócił się jeszcze, by posłać mi ostatni "Lukowy" uśmieszek i powiedzieć -Tak mówiły te pisemka dla nastolatek. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX